Piotr Gawor
Być solą ziemi
w wierze i przez wiarę
Rozważania Drogi Krzyżowej
podczas rekolekcji wiosennych
Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Diecezji Gliwickiej
Wadowice, (15 – 17) marca 2013 r.
Rok Wiary zachęca, a właściwie zobowiązuje do refleksji nad swoją wiarą, a więc i po prostu nad sobą. Parafrazując i odwracając słynne kartezjuszowskie cogito ergo sum (myślę więc jestem), można powiedzieć – jestem więc wierzę. Nie można żyć nie wierząc, nie można być nie wierząc. Niewiara jest również wiarą, tylko w coś innego.
Dla nas wiara jeszcze jest oczywistością. To dobrze. Ale dlatego właśnie… tym bardziej trzeba ją ciągle poddawać przemyśleniom.
Wg Katechizmu Kościoła Katolickiego «wiara jest najpierw osobowym przylgnięciem człowieka do Boga; równocześnie i w sposób nierozdzielny jest ona dobrowolnym uznaniem całej prawdy, którą Bóg objawił». (KKK 150).
W wierze można zatem wyróżnić dwa wymiary:
- zawierzenie osoby Bogu – wymiar pionowy (wertykalny),
- treść, prawdy wiary – wymiar poziomy (horyzontalny).
Najpierw trzeba się upewnić i wyznać za św. Pawłem: «wiem, komu uwierzyłem» (2 Tm 1, 12), a następnie uznać i w całości przyjąć wyznanie wiary, czyli credo.
Istnieje głęboki związek między życiem wiarą, życiem zwróconym ku Bogu (wymiar wertykalny) i jej treścią poznawaną we wspólnocie z innymi (wymiar horyzontalny). Jest to związek głęboki i ścisły na podobieństwo dwóch belek krzyża. A jeśli krzyż, to jednym z ważniejszych sposobów jego poznawania i rozumienia jest rozważanie Drogi Krzyżowej Jezusa Chrystusa.
Odgadnięcie tajemnicy krzyża Chrystusowego jest gwarancją może nie tyle ominięcia upadku (jak w znanej pieśni), ile powstania z każdego upadku.
W krzyżu osłoda, w krzyżu ochłoda
dla duszy smutkiem zmroczonej.
Kto krzyż odgadnie, ten nie upadnie
w boleści sercu zadanej.
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Proces Jezusa przed Piłatem nie był pierwszą próbą osądzenia Go. Jakiś czas przedtem wyżsi kapłani i faryzeusze dokonywali sądu nad Jezusem po tym, jak misja pojmania Go nie powiodła się.
«Wówczas zabrał głos jeden z nich – Nikodem, który wcześniej przyszedł do Jezusa: „Czy zgodnie z naszym Prawem nie osądza się człowieka, dopiero gdy się go wysłucha i rozpozna, co uczynił?”» (J 7, 50-51).
Wysłuchać i rozpoznać przed ferowaniem wyroku – elementarny obowiązek każdego, kto skazuje, również każdego kto nieformalnie osądza.
Piłat wysłuchał Jezusa, wysłuchał oskarżycieli i wysłuchał żony. Wysłuchał, ale nie rozpoznał bezstronnie, co On uczynił. Wysłuchał, ale pod uwagę wziął tylko to, co było mu na rękę – zmanipulowane plotki.
Jak dzisiejsze media osądzają Kościół (Mistyczne Ciało Chrystusa!)?, jak osądzają chrześcijan? Wysłuchują? Rozpoznają?
A jak my, każdy z nas, osądza innych ludzi? Nawet jeśli wysłuchujemy, to czyż nie bardziej bierzemy pod uwagę to, co chcemy słyszeć? I wyrokujemy, często kategorycznie. A jeśli jakiś Nikodem zwraca uwagę, to czy nie sięgamy po argument «Czy i ty jesteś z Galilei?» (J 7,52). A potem «rozchodzimy się do swoich domów» (J 7,53).
A słowa padły, wyrok poszedł w świąt. I ktoś pozostał skrzywdzony, bo nie pofatygowaliśmy się rozpoznać co uczynił.
Wierzymy w to, że Jezus powtórnie przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych (i będzie to sąd sprawiedliwy) …
Wierzymy!
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Zanim jeszcze Jezus wziął krzyż na ramiona został wyszydzony. Zabawiano się Jego królestwem, które przeczuwano, ale starano się to przeczucie zabić szyderstwem i zniewagą, torturami. Niepokoił wyższych kapłanów żydowskich napis Piłata na krzyżu: Król Żydów. «Nie pisz Król Żydów, lecz: To On powiedział: Jestem Królem Żydów.» (J 19,21). A przecież nie był uzurpatorem. Był królem.
Królewskość, królestwo, królowanie ma dzisiaj inne znaczenie niż miało wówczas. Dzisiaj kojarzy się albo z czymś przestarzałym (choć szacownym), albo z czymś groteskowym. Wtedy nie było drugorzędne. Było władzą, czeto absolutną. Wielu marzyło o królowaniu.
Więc jak to jest z tym Królestwem Twoim Panie, o które się codziennie modlimy?
Obojętnie, czy pojęcie królestwa jest mi bliskie, czy raczej abstrakcyjne (lub nawet trąci myszką), Ten, któremu zawierzyłem jest Królem. I dlatego to królestwo akceptuję. A czym i jakie ono jest? Podpowiedź znajdujemy w katechizmie:
«Królestwo Boże jest już obecne. Przybliżyło się w Słowie Wcielonym, jest głoszone w całej Ewangelii, przyszło w Śmierci i Zmartwychwstaniu Chrystusa. Od Ostatniej Wieczerzy Królestwo Boże przychodzi w Eucharystii: jest pośród nas. Królestwo przyjdzie w chwale, gdy Chrystus przekaże je swojemu Ojcu.» (KKK 2816)
Na początku królowania Król wziął na ramiona krzyż. Dobrowolnie, by na nim dać swoje życie. Za mnie…
Chwała przyjdzie później.
Wierzymy w to, że Jezus Chrystus jest królem, królem królestwa, które jednak nie jest z tego świata, i że królestwu Jego nie będzie końca…
Wierzymy!
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Tamte upadki na drodze z centrum Jerozolimy na Golgotę były fizyczne, były bolesne, były niespodziewane, a jednocześnie nieuniknione. Krzyż był naprawdę ciężki. Cierpiał przy nich Jezus i cierpieli (choć inaczej) Jego bliscy podążający za Nim.
Na drodze wiary też zdarzają się upadki – każdemu z nas. Tyle tylko, że zwykle nie są związane z cierpieniem w wymiarze fizycznym. Czy jednak zadajemy sobie pytanie czym są nasze upadki w wierze dla Boga? Dla tego osobowego Boga, do którego przylgnęliśmy w akcie zawierzenia?
Zawierzenie nie przeszkadza nam w poprawianiu Go. Jedne prawdy wiary przyjmujemy, a z innymi dyskutujemy, odrzucamy je.
Benedykt XVI będąc w Niemczech, we Fryburgu (2011 r.), wypowiedział następujące słowa:
«W obliczu wszystkich straszliwych rzeczy, jakie dzieją się w świecie istnieją teologowie, którzy mówią, że Bóg nie może być wszechmocny. Natomiast my wyznajemy Boga Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi. Jesteśmy zadowoleni i wdzięczni, że jest On wszechmocny. Ale musimy też mieć świadomość, że wypełnia On swoją władzę inaczej, niż zwykli to czynić ludzie. On sam wytyczył granice swojej mocy, uznając wolność swoich stworzeń.»
Im głębiej nauce udaje się wniknąć w mechanizmy i prawa rządzące światem i życiem, tym częściej zdarza się nam upadać w wierze we wszechmoc Boga. Robimy zły użytek z wolności, którą On nam dał.
Wierzymy w jednego Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, wszystkich rzecz widzialnych i niewidzialnych…
Wierzymy!
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Wiemy, że szły kobiety, które płakały nad niosącym krzyż.
Nie wiemy, czy w gronie płaczących była również Matka. Raczej nie. Była dzielną kobietą, i radziła sobie w sytuacjach, które mogły wyciskać łzy. Czy myślała teraz o tych sytuacjach, dobrze zapamiętanych, utrwalonych rozpamiętywaniem? Ewangeliści jakby zapomnieli o Jej drodze na Golgotę. Przypomnieli sobie dopiero, gdy stała już pod krzyżem. Może to nie jest przypadek? Może to jest zadanie dla nas, dla naszej wiary?
Wertykalny wymiar wiary nakazuje nam spoglądać w górę, ku Bogu, do którego osobowo chcemy przylgnąć. Ale przecież stoimy na ziemi i ten wymiar zaczyna się tutaj. Tutaj, gdzie rozpoczął ziemskie życie Syn Boży. Jednocześnie Jej Syn. Ona jest solą tej ziemi, a my, jak chciał Jej Syn, mamy też być solą ziemi.
Może właśnie to spotkanie Syna i Matki, przedostatnie tu na ziemi, dyskretnie przemilczane przez Ewangelistów, było cichym, bezsłownym przekazem prośby: nie pozwól im zwietrzeć, by nie stali się jak sól zdatna tylko do wyrzucenia. Zrób to, Matko, po swojemu.
I matka spełnia tę prośbę. Systematycznie i z determinacją. A my nieraz jesteśmy oporni. I tylko nieliczni potrafią odważnie i z mocą powiedzieć Totus Tuus!
Wierzymy, że Chrystus dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba i za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem…
Wierzymy!
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Musiały być ważne powody, dla których w naszym oficjalnym Wyznaniu Wiary, czy to wg Symbolu Apostolskiego, czy też wg Symbolu Nicejsko-Konstatynopolitańskiego znalazł się Poncjusz Piłat, a nie Szymon Cyrenejczyk. Chodziło pewnie o dowód historyczny. Ale przecież dla Jezusa Szymon był postacią ważniejszą i bliższą. Piłat, zmanipulowany przez arcykapłanów, ze strachu o siebie Jezusa skazał. Szymon wprawdzie bez manipulacji, ale przymuszony – Jezusowi pomógł. Bez jego udziału ostatni odcinek drogi na Golgotę mógł by się nie odbyć.
Ponadto czyn Szymona wpisuje się w to, co stanowi ważne przesłanie nauki Jezusa: «Wszystko, co zrobiliście dla jednego z tych najmniejszych moich braci, zrobiliście to Mnie.» (Mt 25, 40). Szymon był pierwszym, kto zrealizował to dosłownie, choć nieświadomie. Stał się świadkiem wiary i może być traktowany jako patron wielu z nas. Pomóc nieść krzyż drugiego. Nieważne, czy chętnie, czy pod wewnętrznym przymusem, a choćby i zewnętrznym. Ważne, że niesiemy razem. To jest droga do stawania się solą ziemi. I nie trzeba znaleźć się w credo, a najmniej już – liczyć na to.
Czy do Szymona dotarła kiedyś świadomość, a może wiara, że ten człowiek, któremu z pewną dozą niechęci, czy nawet skrywanej odrazy pomagał, był kimś więcej niż skazańcem?
Wierzymy, że Jezus to:
Bóg z Boga, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego. Zrodzony, a nie stworzony, współistotny Ojcu, a przez Niego wszystko się stało…
Wierzymy!
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.
+
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
To, co prorok Izajasz opisał ok. 700 lat przed Chrystusem:
«Od stóp do głowy nie ma zdrowego miejsca. Same blizny i sińce, a świeże rany – nieopatrzone i niezwilżone oliwą. (…) tak nieludzko został oszpecony» (Iz 1, 5-6; 52, 13),
Weronika zobaczyła na własne oczy. Nie ona jedna, ale tylko ona jedna zdobyła się na odwagę podejść i pomóc. Nie wiemy, czy Weronika na tyle znała Księgę Izajasza, by skojarzyć postać Jezusa z tamtym opisem. Nie wiemy też, czy faktycznie taka scena miała miejsce. Nie piszą o tym ewangeliści. Spotkanie Weroniki z Jezusem na Drodze Krzyżowej umieściła może zakorzeniona tradycja, a może pobożność.
Ale wiemy, że istnieją w różnych miejscach świata przedmioty uznawane przez ludzi za pamiątki po Jezusie. Pielgrzymujemy do tych miejsc. Otaczamy czcią. Przekonuje nas tajemniczość związana z ich powstaniem. Nie ręką ludzką uczynione. Nauka się głowi, jak powstały…
Tak jest również z domniemaną Chustą Weroniki. Ci, którzy byli w Manoppello mówią na przykład, że pod wpływem światła wizerunek zmienia swój wygląd.
Z katechizmu:
«Takie formy pobożności jak: cześć oddawana relikwiom, nawiedzanie sanktuariów, pielgrzymki, procesje, droga krzyżowa, tańce religijne, różaniec, medaliki itp. (…) są kontynuacją życia liturgicznego Kościoła, ale go nie zastępują. Należy je tak uporządkować, by zgadzały się z liturgią, z niej poniekąd wynikały i do niej prowadziły.» (KKK 1674, 1675).
Wierzymy, że Jezus był i pozostał Światłością ze Światłości…
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Z katechizmu:
«Bóg nieskończenie doskonały i szczęśliwy zamysłem czystej dobroci, w sposób całkowicie wolny, stworzył człowieka, by uczynić go uczestnikiem swego szczęśliwego życia.» (KKK 1).
Dobroć Boga. Przy poprzedniej stacji rozważaliśmy dobroć człowieka – Weroniki. Dobroć człowieka jest tylko odblaskiem czystej dobroci Boga, dzięki której człowiek w ogóle istnieje.
czy nie zdarzało się nam powątpiewać w dobroć Boga, w Jego miłość do człowieka, pod wpływem np. impulsu współczucia do kogoś? Albo w obliczu klęsk żywiołowych? Czy to nie był upadek wiary w dobroć i miłość Boga?
Tzw. racjonaliści piszą sążniste traktaty przeciw dobroci Boga. Zapominają przy tym, że Boga nie da się ogarnąć logiką ludzką. Nie można wierzyć w Boga, który nie jest dobry. Jak mógłbym przylgnąć całym sobą do kogoś, kto jest okrutny, wyrachowany i zabawia się mną?
Nie powątpiewajmy w dobroć Bożą, w Jego Miłość, bo to rani Jezusa Chrystusa w nie mniejszym stopniu niż ostre kamienie drogi podczas upadku.
Wierzymy, że Bóg dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba (…) i stał się człowiekiem…
Wierzymy!
+
Stacja VIII – zwrócenie się do płaczących kobiet
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
«A szedł za Nim wielki tłum, w tym także kobiety, które lamentowały i płakały nad nim.» (Łk 23, 27)
Płakały, nie mogąc znieść Jego jawnej krzywdy. To naturalne dla kobiet, choć nie było dobrze widziane przez ówczesne drobiazgowe przepisy. Jezus na pewno się wzruszył, ale nie miał w zwyczaju litować się nad sobą. Prowadził twardy, męski tryb życia. Zwraca się do płaczących i przywołuje słowa proroka Ozeasza, dodając je do słów swoich: „Nie płaczcie nade Mną! Płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi. Nadchodzą bowiem dni…” (Łk 23, 28, 29)
Każda epoka ma swoje problemy, ma takie dni, które wyciskają łzy i budzą sprzeciw. Im dłuższa historia świata, im wyższy poziom wiedzy człowieka, tym – paradoksalnie – coraz trudniejsze problemy. A w parze z ich skalą nie idzie zdolność do płaczu, do opamiętania i uznania miejsca Boga w świecie. Wręcz przeciwnie, człowiek coraz bardziej wbija się w pychę, sam siebie próbując stawiać na Jego miejscu. I trzeba mieć świadomość, prędzej, czy później za Ozeaszem zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas! A do pagórków: Przykryjcie nas! Prawdą wiary jest i ciągle o tym przypominają prorocy: przed Bogiem nie da się ukryć. Nie liczmy na to.
Wierzymy w Ducha Świętego, który mówił przez Proroków…
Wierzymy!
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.
+
Stacja IX – trzeci upadek
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Upadek wiary w świętość Kościoła.
Jak w świetle wszechmocy Bożej najwyższe zdumienie budzą upadki Jezusa na Drodze Krzyżowej, cała ta droga, a właściwie sam krzyż («zgorszenie dla Żydów» 1Kor 1,23), tak skandalem są upadki, grzechy ludzi Kościoła, zwłaszcza tych, którzy z racji stanu powinni być najbliżej Chrystusa. Te grzechy ludzi Kościoła świadczą tylko o jednym: nie przylgnęli oni osobowo do Boga. Poprzestali na ludzkim oraz instytucjonalnym wymiarze Kościoła, który to wymiar jest niezbędny, ale nie stanowi o istocie Kościoła. O istocie Kościoła stanowi jego świętość, bo to jest Chrystusa Kościół, a nie nasz.
Jezus upadał pod ciężarem krzyża, ciężarem fizycznym, ale też ciężarem win, w którym każdy z nas ma swój udział. My upadamy w wierze w świętość Kościoła nie pod wpływem jakiegoś ciężaru, ale pod presją mediów, które starają się na wszelkie możliwe sposoby uwłaczać Kościołowi, zwalczać go, stawiając się przewrotnie w roli troszczących się o Kościół.
Wierzymy w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół…
Wierzymy!
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.
+
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Z Ewangelii św. Łukasza:
«Oni zaś rzucili losy o Jego ubranie i podzielili się nim. A lud stał i przyglądał się.» (Łk 23, 34-35).
Z katechizmu:
Czystość domaga się wstydliwości. Jest ona integralną częścią umiarkowania. Wstydliwość chroni intymność osoby. Polega ona na odmowie odsłaniania tego, co powinno pozostać zakryte. (…) Kieruje ona spojrzeniami. (…) Wstydliwość strzeże tajemnicy osób i ich miłości.» (KKK 2521, 2522).
ntymność, tajemnica, godność – w stosunku do skazańca były to słowa puste. Odebrano Mu już prawie wszystko. Pozostało jeszcze tylko życie. Przez chwilę… Ale nawet przez tę chwilę nie zaoszczędzono Synowi Bożemu upokorzenia i zawstydzenia. «A lud stał i przyglądał się.» Czy byli tacy, którzy odwrócili wzrok od nagiego człowieka?
Tamten lud nie wiedział jeszcze, że «ciało jest świątynią Ducha Świętego» (1Kor 6, 19). My w to wierzymy. Co nie przeszkadza, że ciało stało się towarem, a pojęcie wstydliwość czymś przestarzałym. Wstydliwość przegrała z źle pojmowaną wolnością. A to oznacza, że Duch Święty przegrał z wolnością człowieka, którego nią obdarował.
Wierzymy w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela, który od Ojca i Syna pochodzi. Który z Ojcem i Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę…
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Tyle już razy rozpatrywaliśmy tę scenę, tę straszliwą torturę wbijania gwoździ w ręce i nogi człowieka… Na szczęście, szczegóły Ewangeliści pozostawili naszej wyobraźni. Czy i kiedy z tej wyobraźni należałoby skorzystać? Czy może się to przydać pośród powszechnej tendencji unikania bólu, niesienia ulgi w cierpieniu, odsuwania od siebie możliwości cierpienia, zwłaszcza fizycznego?
Cierpienie…
Tajemnica tyle nieprzenikniona, co nieunikniona w życiu człowieka. Jak ją wyjaśnić, jak przekonać, że ma sens?
Bóg zrobił to w jedyny zrozumiały dla człowieka sposób. Przyjął je na siebie. I to nie w postaci opowieści podpowiedzianej któremuś z proroków – to byłoby możliwe, ale mało wiarygodne, choćby księga była nie wiadomo jak święta. Bóg chciał zmieścić się w wymiarze człowieczego odczuwania.
Czy to nie zbliża nas do Boga, który nie objaśnia i nie poucza, tylko cierpi jak każdy z nas, a nawet i bardziej?
Przylgnięcie, a może i wręcz stopienie się, albo zmieszanie na kształt roztworu mojego cierpienia z Jego cierpieniem jest istotą wertykalnego wymiaru mojej wiary! Czy stać mnie na to?
Jeśli tak, to rośnie szansa by stać się solą ziemi.
To są wysokie wymagania…
Wierzymy, że Jezus pod Poncjuszem Piłatem został umęczony i pogrzebany również za nas…
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Mateusz:
«A Jezus znowu zawołał donośnym głosem i oddał ducha.» (Mt 27, 50)
Marek:
«Lecz Jezus zawołał donośnie i oddał ducha.» (Mk 15, 37)
Łukasz:
«A Jezus zawołał donośnym głosem: „Ojcze, w Twoje ręce oddaję mojego ducha”. Gdy to powiedział, skonał.» (Łk 23, 46)
Jan:
«Kiedy Jezus skosztował octu, powiedział: „Wykonało się”; po czym skłonił głowę i oddał Ducha.» (J 19, 30).
Donośny głos, ciche skłonienie głowy. Bóg, do którego w akcie wiary osobowo przylgnąłem, poddał się śmierci. Skonał, oddał ducha. Czy dalej mogę w Niego wierzyć? Setnik właśnie w tej chwili uwierzył (nie czekając na zmartwychwstanie). A ja? Jaka jest moja wiara?
Z Katechizmu, za św. Pawłem (1 Kor, 15, 3):
«Chrystus umarł – zgodnie z pismem – za nasze grzechy.» (KKK 601).
«Nasz Pan połączył odpuszczenie grzechów z wiarą i z sakramentem chrztu: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony. (Mt 16, 15-16). (…) Chrzest jednoczy nas z Chrystusem, który umarł za nasze grzechy i zmartwychwstał dla naszego usprawiedliwienia, „abyśmy i my wkroczyli w nowe życie” (Rz 6, 4).» (KKK 977)
Wyznajemy jeden chrzest na odpuszczenie grzechów…
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Dominującym stanem po godzinie trzeciej w tamten piątek, w Wielki Piątek, był pośpiech.
W pośpiechu trzeba było uzyskać zgodę Piłata na zdjęcie ciała. W pośpiechu załatwić grób. W pośpiechu przygotować ciało do pochówku, co i tak do końca się nie udało. W pośpiechu zatrzeć ślady egzekucji. A wszystko po to, aby móc zacząć przygotowanie do świętowania szabatu.
Jak to świętowanie mogło przebiegać w różnych kręgach wpisanych w historię Jezusa?
Dla Piłata i jego domu było to obojętne; może tylko żona była bardziej małomówna.
Niedawni oskarżyciele z kręgów religijnej elity świętowali zgodnie z przepisami prawa i w poczucie dobrze spełnionego obowiązku, które trochę mąciła rozdarta zasłona w świątyni i irytujące wspomnienie, że «ten zwodziciel jeszcze za życia mówił: „Po trzech dniach zmartwychwstanę”. Na szczęście Piłat dał straż. A zresztą – zmartwychwstanie?!
Setnik z przejęciem opowiadał rodzinie o znakach na Golgocie i wyznawał oczywistą dla siebie prawdę wiary: „Rzeczywiście On był Synem Bożym”.
Matka z wielkim smutkiem dodawała ten żal do tego wszystkiego, co przechowywała w swoim sercu.
Dla apostołów to był cios. „A myśmy się spodziewali…”
Wierzymy, że Jezus pod Poncjuszem Piłatem został pogrzebany…
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Grób, albo grobowiec, był (wg opisu Ewangelistów): wykuty w skale, z zatoczonym na wejście kamieniem, taki, w którym nikt jeszcze nie był pochowany. I jeszcze był zabezpieczony, opieczętowany i pod strażą – dopilnowali tego nie uczniowie, czy bliscy Jezusa lecz wyżsi kapłani i faryzeusze.
To są fakty stanowiące element horyzontalnego wymiaru naszej wiary.
pekulacje więc, że ciało Jezusa zostało wykradzione przez uczniów i pogrzebane w innym miejscu są niepoważne, choć do dziś niektórzy przy tym obstają. Część ówczesnych faryzeuszów i współczesnych archeologów zrobiłaby wszystko, by to rzekome nowe miejsce pochówku odnaleźć i ogłosić tryumfalnie światu. Niestety dla nich, a z chwałą dla nas, nie! nie dla nas – dla Boga, grób miał jeszcze jedna cechę, był pusty!
I tu zaczyna się najważniejszy akt naszej wiary. Pusty grób zwraca nas ku górze, ku niebu, ku Bogu. Przywieramy całym sobą do Niego. Ale paradoksalnie, jak w obiegowym powiedzeniu, nie bujamy w obłokach, lecz schodzimy z tą wiarą na ziemię. Stąpamy po ziemi twardo. Im głębsza ta nasza wiara wywiedziona z pustego grobu, tym bardziej możemy nadawać smaku tej ziemi, będąc jej solą.
To jeszcze nie wszystko. Perspektywa się nieskończenie poszerza, sięga poza ziemię, nawet poza czas…
I oczekujemy wskrzeszenia umarłych. I życia wiecznego w przyszłym świecie.