Kurs na żłobki wyrazem polityki rodzinnej państwa?!
Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy i polityki społecznej, udzielił wywiadu dziennikarce Rzeczpospolitej na temat polityki rodzinnej rządu (Kurs na żłobki, Rzeczpospolita z 24.08.2012 r.). Stwierdził m.in.: Chcemy w dalszym ciągu budować dobry system opieki instytucjonalnej dla dzieci do lat trzech. W tym roku na rozwój sieci żłobków przekazaliśmy dodatkowo 150 mln zł ze środków unijnych i w 2013 r. planujemy podobne dofinansowanie. (…) wspólnie z Ministerstwem Zdrowia opracowujemy listę wytycznych, które musi spełnić żłobek, Chodzi o to, żeby dzieci były w nim bezpieczne, ale także aby wymagania wobec takich placówek były przede wszystkim zdroworozsądkowe. Chcemy też rozwijać instytucje opiekunów dziennych.
Godna pochwały jest troska pana ministra o to, żeby dzieci w żłobku były bezpieczne (z tego można wysnuć wniosek, że obecnie z bezpieczeństwem dzieci nie jest najlepiej), ale czy w żłobku dzieci mogą być szczęśliwe? Najważniejszą i najbardziej zdroworozsądkową wytyczną w tej sprawie jest postulat, by dzieci do żłobków w ogóle nie trafiały; by mogły wychowywać się w domu. A najlepszą opiekunką dzienną dziecka do lat trzech jest po prostu matka. Polityka rodzinna państwa powinna iść w tym kierunku, a nie przyjmować kurs na żłobki. Żłobki są złem koniecznym w sytuacjach skrajnych.
PG, 3.09.2012